mery

#tajskieopowiesci

przechytrzyć sidła, tylko po co

Dzielimy się dwoma łazienkami w jakieś trzydzieści osób i czuję, że jest to luksus. Patrzę na wystające blisko mojego okna pnie wysokich drzew z wody i opracowuję w głowie liczbę, ile powinien wynieść kąt zawarty między osią symetrii naszego kajaku, a kierunkiem wiatru, tak aby czmychnąć obok bez uszkodzeń. Mało jest tu owadów jak na to, że jest woda, jest upał, a całość konstrukcji to bambus. Wieczorem tylko tutejszy bar spowija półmrok taniej żarówki. Nie ma zasięgu, nie ma internetu, nie ma prysznica. Mam pod ręką czołówkę i mam pod ręką raport z lat osiemdziesiątych. Raport o akcji ratunkowej zwierząt, pierwszej w historii Azji, związany z zalaniem tego terenu ogromną wodą. Jak złapać kobrę królewską lub pumę mglistą, aby ją uratować? Zaraz się może dowiem.

niby na tratwie

Zasiedzieliśmy się w Bangkoku, po to żeby przejechać pół Tajlandii pociągiem na północ, po to żeby samolotem znów wrócić na południe, przesiąść się w zagęszczony zapachami bus wielkości orzeszka i dotrzeć właśnie tu. Czyli do narodowego parku Khao Sok.

u mnichów za piecem

Na mapie naszej wioski, świątyni nie ma, a jednak jest. W południe nie ma tu nikogo, bo chałowy asfalt topi się pod klapkami, a skóra zaczyna smakować jak wody Morza Martwego. Ale jesteśmy my i jest pies, bo wyzwania trzeba sobie rzucać, organom gotującym się na azjatyckim skwarze. Na terenie mieszka aż trzech mnichów, wszystkich trzech spotkaliśmy.

plac zabaw

Nie lubię wężów, więc Nagowie nie należą do przedmiotu moich ulubionych zainteresowań. Aczkolwiek w wielu kulturach wschodnich odgrywają barwną i istotną rolę. To bóstwa pojawiające się w mitologii, wierzeniach i lokalnych legendach, często związane z żywiołem wody - a to lubię.

łażąc za sakiem

Sak to nasz przewodnik po tajskich górach. Dziś jest szczęśliwy dzień, Sak po raz pierwszy przewodniczy wycieczce. Wycieczką jak się domyślacie jestem ja i Mysza. Tygrysy, przybywajcie.