mery

#azory

spacery są potrzebne

To był dobry dzień na spacer, mimo że nieśmiało zbierało się na deszcz. Ale, że to azorska norma pogodowa, machnęliśmy ręką i weszliśmy na sympatyczny szlak. Oprócz nas, na pomysł podobny wpadł pewien fotograf, skupiony na okrywaniu swetrem swojego dziecka o finezyjnym imieniu Canon oraz grupa lokalnych, którzy do siatek łapczywie pakowali dziko-bujnie rosnące czernice. Kwaśne jak cholera, ale wyborne. Dobrze im się tu wzrasta przy dobranej mieszance wilgoci i ciepła na non stopie. Zioła też mają tu swoje królestwo, wchodzą aromatami nozdrzami, uszami i oczami do głowy. Kręci się w niej, ale jest przyjemnie.

szczęście jest chwilowe

"Bo szczęście jest chwilowe, indywidualne, wyjątkowo doznawać go można we dwoje, nader rzadko w troje, nigdy zaś zbiorowo, w masie. Jest ono, jak perła w swej muszli, ukryte w niektórych rytuałach lub ceremonialnych zabiegach, dostarczających istocie ludzkiej pewnych przebłysków i miraży doskonałości. Należy zadowalać się tymi okruchami, by uniknąć życia w trwodze, w rozpaczy, wyciągając ręce ku niemożliwemu." M. V. Llosa

tamtędy wędrują okręty i lewiatan w nim igra

Mieszkamy u Diany. Dom jest pomarańczowy, podłogi czerwone, a trawa bez zaskoczeń - zielona. W domu mieszkamy my i jakieś dwadzieścia tuzinów mrówek. Żyjemy w zgodzie i nie przeszkadzamy sobie za bardzo, tylko czasem zdarzają się drobne awantury, jak w każdej rodzinie. Mamy trzy psy, które towarzyszą nam na każdym spacerze, choćby trasą było przejście od hamaku po sok. No i mamy też białego konia, nazywa się Diva, czuje się ostatnimi dniami słabo, czekamy na wizytę weterynarza. Od oceanu dzieli nas pięćdziesiąt metrów i stumetrowy klif, a od starego portu, stara droga. Ananas w ogródku dojrzewał dwadzieścia miesięcy, po to aby wreszcie osiągnąć dorosłość i przez pięć minut zajadania sprawić nam frajdę. Nadciąga deszcz, ale to całkiem zwyczajne. Za dwadzieścia minut pójdziemy się pokąpać, w miejscu w którym pięćdziesiąt lat temu odławiano ubite przez ludzi wieloryby.